"Samolot wykombinowaliśmy.. tyle że zamiast do Caracas polecieliśmy do Bogoty w Kolumbii, tak to czystym przypadkiem dotarliśmy do zapowiadanego na wstępie celu naszej podróży :) Prznajmniej była choć okazja napić sie kolumbijskiego piwa.
W Bogocie mimo nie opuszczania strefy tranzytowej kontrole bezpieczeństwa były jak nigdzie dotąd, celnik tak mnie wymacał, że chciałem już zaproponować abyśmy na "ty" przeszli ;) Polecieliśmy w końcu do celu naszej podróży.
Na miejscu oczywiście gigantyczny bajzel do przejścia przez immigration. Zaraz za immigration zaczyna się zabawa, do nas dopieprzył się jakiś gliniarz, czagoś chciał, walutę jakaś wyieniać, puścić nas nie chciał wskazująć na naszywki ze jest policjantem, udało się go wymanewrować jakoś, schroniliśmy sie na półpiętrze w nieczynnej knajpie, momentalnie zjawiło się czterech niewyjściowych gości koło nas, pozostawała ewakuacja na zewnątrz terminala ale tam jak piszą wszystkie przewodniki oraz ostrzegano nas już na miejscu wyjście nocą graniczy z samobójstwem, gdyż nawet wewnątrz terminala jest niebezpiecznie. Wróciliśmy do środka opędzając się od taksówkarzy, hehe 50 dolarów kurs. asz miły policjant oczywiście momentalnie się zjawił.. zaczynało robić się groźnie.. witamy w Caracas."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz