28.03.2010

...tak naprawdę nie chodziło o koszty takiej wyprawy na wulkana ale o czas..nie mielismy go na tyle by móc wspinać się spokojnie 3 dni bo trzeba było wracać na tą cholerną Margarite.
Snulismy się pół dnia po Banos,między kolorowymi straganami z pamiątkami i kombinowalismy co tu zrobić.Agencje propnują różne wycieczki na wulkan,możesz wejć do połowy i zjechać sobie rowerem ze zbocza góry,wjechać kładem,konika ci nawet wykombinują..byleby tylko cos zarobić.
To nie dla nas,wszystko albo nic..i tak późnym popołudniem przy piwie i seviche doszlismy do wniosku ,że musimy zrezygnować z wulkanu.Wykupilismy sobie popołudnową wycieczkę objazdową do wodospadów i o 16 wsiedlismy do ciężarówki z balkonem na dachu i pojechalismy ogladać ekwadorską dżunglę..
To był jeden z najprzyjemniejszych dni tej wyprawy.A jutro jedziemy na najwiekszy targ w tutejszej okolicy do Otavalo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz