10.02.2012

Kambodza

...od kilku godzin jesteśmy już w drodze powrotnej do domu,ciężko zebrać myśli...ostatnie 3 dni spędziliśmy na praktycznie bezludnej wysepce w Kambodży.Jutro autobus do stolicy Phnom Penh(chyba tak to się pisze) i stamtąd samolot do Kuala Lumpur...ciężko zebrać myśli ,godzina w kafejce kosztuje dolara wiec tak sobie posiedzę nad ta klawiatura ...:)
Kambodża welcome to parafrazująca piosenkę naszego Wodeckiego.
Troszkę tak się czułam będąc w tym kraju bo turystow tu za trzęsienie,Francuzów z małymi dziećmi,kobiet w ciąży, Amerykańców i Rosjan.
Kiedy tak sie jedzie autobusem 11-ta godzinę w autobusie ,który miał być 6 godzin temu na miejscu przychodzą rożne porównania na język...w Kambodży sa "autostrady"w niektórych miejscach ale ogólnie wygląda to tak ze jedzie się autobusem i buja jak na statku na środku morza takie maja drogi,to znaczy dróg jako takich brak...w miejscach turystycznych takich jak Siem Rap większość mówi po angielsku ale tak jest taka masówka ze naprawde można oszaleć ,Kambodżańskie tradycyjne występy tańczących kobiet mieszają się z Poker Face Lady Gagi puszczanej w pubie z naprzeciwko,głośno.gwarnie i oczywisce-" hello mister you want tuk tuk"...znaleźliśmy nawet koszulki z napisami "dont want tuk tuk today and tommorow":)możne ktoś lubi takie klimaty no ja na pewno się do nich nie zaliczam...
nie będę więcej smęcić ,reszta po powrocie zdjęcia i więcej pooczyszczanych myśli:)