Przylecielismy do Darwin nad ranem i musielismy spędzić kilka godzin na lotnisku bo wypożyczalnia w której mielismy zabukowane nasze auto była otwarta od 8 rano a ,że nie tylko my czekalismy na pobudkę australijskiej rzeczywistości rozłozylismy sie na niebieskiej wykładzinie przypominającej wode i poszlismy spać to znaczy Remik poszedł spać bo ja ze zmeczenia nie mogłam nawet usiedziec w miejscu no cóż czasami i tak bywa.
7.30 pobudka ,lotniskowa kawa,taksi i odbieramy naszego Britza.Jedziemy ,ruch lewostronny ,auto wyskie na 3,30 m i kierowaca nie po tej stronie co powinnien być ..te trzy rzeczy przyprawiały mnie o ciarki na drodze na pierwszych 100 no dobrze 500 km:)
Teraz po porwocie musze przyznac ,że Remik poradził sobie doskonala z trasą...Bricek został oddany w nietknietym stanie ,żadng kangura nie zaliczylismy za to gonilismy autem uciekające strusie, spalismy,mieszkalismy w nim,próbowalismy przeciskac się przez cholernie waskie ulice w Sydney i to wszystko bez żadnego problemu.Remik i Britz spisali sie znakomicie....no były takie momenty ,ze pytałam nagle Remika dlaczego to auto z naprzeciwka jedzie naszym pasem i w dodatku prosto na nas ale o tym nie bedziemy wspominać:)
Zastanawialismy sie jak daleko od Darwin uda nam sie odjechac po tych pieciu dniach podrózy bo jednak lecielismy z Krakowa do Kijowa samolotem(2 godziny+-) z Kijowa do Bangkoku(10 godzin) z Bangkoku pociąg do Butterworth(22 godziny jazdy) z Butterworth pociąg do Kuala Lumpur(12 godzin jazdy)z Kuala Lumpur pociag do Singapuru(11 godzin jazdy) z Singapur samolot do Denpasar na Bali(2 godziny)i z Bali samolot do Darwin(prawie 3 godziny lotu) tak wiec podjechalismy jakieś 80 kilometrow i zatrzymalismy sie na najbrzydszym jaki widziałam miejscu kampingowym na świecie:)
Miejsce campingowe przynajmniej na terenie Outbacku nazywaja sie po prostu Rest Area,jest tam kilka koszy na smieci ,miejsce na ognisko i ogromny baniak z wodą .Zjedliśmy kiełbaski kupione w Darin w Woolworths i po kampingowalismy jakas godzine i ok 14 tamtejszego czasu poszliśmy spać.
Upał,gorąc niesamowity ,skrzeczące dziwne ptaki nad głowa ,nic nam nie przeszkadzało....camping był pusty ,stalismy tylko my i latałały nad drogą spepy wcinające leżące na drodze upolowane przez Train Road kangury........było pięknie!
Tej nocy napewno nigdy nie zapomnę...zbudzilismy się w srodku nocy ,wychodzimy na zewnatrz a tam wokoło mamy chyba z dziecieciu sasiadów,capery ,osobówki ,pełno ludzi...a na niebie miliardy gwiazd,naprawdę miliardy i księzyc ale jaki ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz