I chyba to w Miami wspominam najmilej..nocne plażowanie z butelką dobrego wina w ręku,burzowe chmury ,które zbierały sie co noc nad oceanem i dawały przepiękne przedstawienie...Ostatni tydzien w Miami upływał nam na oglądaniu pogody i wyczekiwaniu uderzenia jednego z churaganów ,którego rosnąca siłę moglismy ogladac własnie nocami. Niestety?:) ani Lukas ani Matylda nie dotarły do nas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz